Do tego tekstu mam niemały sentyment. Tytułowy song z musicalu Bulwar Zachodzącego Słońca przetłumaczyłam latem 2004 roku. Pamiętam ten dzień. Lipiec, zielono, ja na schodach pod domem, a w ręku kartka, na której wypisałam m.in. takie słowa: „Świat się ponoć zmienił od tych dni / Gorączki złota, żądzy krwi, / Pierwszych zdobywców Ameryki, / Ale choć współczesny łowca głów / Pracuje dla fabryki snów, / To Zachód zawsze będzie dziki”. Z tej strofy jestem szczególnie dumna. Nie odzwierciedla ona wiernie oryginalnego tekstu, ale wykorzystuje pojawiające się w nim motywy (pionierzy, gorączka złota, pogoń za marzeniami) i przetwarza je, aby zaskoczyć puentą wynikającą z dwuznaczności terminu „łowca głów”. Na Dzikim Zachodzie łowcą głów był ten, kto dla nagrody pieniężnej ścigał przestępców poszukiwanych listem gończym. W Hollywood łowca głów to inaczej łowca talentów, agent szukający nowych twarzy do filmu czy estrady. Zderzenie dwóch epok i dwóch ikonicznych dla USA pojęć przynosi konkluzję, która stanowi główny temat całej piosenki: amerykański show biznes to walka na śmierć i życie.

Największych trudności podczas spolszczania tego utworu przysparza pojawiający się w refrenie bulwar, którego pełna polska nazwa (Bulwar Zachodzącego Słońca) liczy aż dziewięć sylab. Po angielsku – zaledwie pięć. Upchnięcie tak długiego wyrażenia w krótkich frazach refrenu wydaje się zadaniem niemożliwym. Dlatego w moim przekładzie pełna nazwa pojawia się raz – na końcu pierwszej strofy, tuż przed refrenem. Potem używam już tylko słowa „bulwar” w połączeniu z rozmaitymi epitetami, a odbiorca sam wie, o którym słynnym bulwarze mowa.

 

Bulwar Zachodzącego Słońca

Tak, zwabił mnie tu ten jeden cel:
Szampana łyk i pereł biel,
Miał być high life i bal bez końca,
Ale to jest bagno, to jest gnój,
Szafa i stół – to cały mój
Bulwar Zachodzącego Słońca.

Bulwar modny tak i przewrotny tak –
Tu wirujesz jak na karuzeli.
Bulwar lśniący tak i kuszący tak –
Zjada nierozważnych marzycieli.

Tu ambicje nie wystarczą, by
Spełnić o wielkiej sławie sny,
Nie wygrasz nic uczciwą pracą,
Więc przyklej swój uśmiech numer pięć,
Nieważne, czy masz na to chęć,
Liż buty tych, co za to płacą.

Bulwar z pierwszych stron, zgon lub złoty tron
Na przecięciu przeznaczenia alej,
Bulwar – feeria, gra, tu loteria trwa,
A gdy wygrasz, musisz walczyć dalej.

Czy się sprzedałem?
Jasne – sprzedałem!
Bo któż by wzgardził taką ofertą?
Pełna obsługa, apartamenty,
Szczypta luksusu – pieprzu i mięty.
I, muszę przyznać, lubię ten obłęd,
Gdy u jej boku stąpam po wodzie,
Chociaż jej sławy słońce zachodzi,
Wezmę co moje… Jak to artysta!

Świat się ponoć zmienił od tych dni
Gorączki złota, żądzy krwi,
Pierwszych zdobywców Ameryki,
Ale choć współczesny łowca głów
Pracuje dla fabryki snów,
To Zachód zawsze będzie dziki.

Bulwar znany tak, opętany tak –
Topi się w odmętach swego fałszu,
Nierealny tak i brutalny tak,
Szczery tylko kiedy jest na rauszu.

Ja nową nadzieję dałem jej,
Ona mi szmal i jest okej,
To chyba przyzwoity układ.
Wiem, że to nie będzie wiecznie trwać,
Ale gdy dają – trzeba brać,
Korzystać, nie czekając jutra.

Bulwar śliczny tak i cyniczny tak –
Tu zapomnisz, jaki byłeś kiedyś.
Wzywający gong, śmiercionośny krąg –
Bez skrupułów walcz, zabijaj – wtedy
Bulwar Sunset będzie twój!…

Bulwar Zachodzącego Słońca, oryg. Sunset Boulevard z musicalu o tym samym tytule, muz. Andrew Lloyd Webber, sł. oryg. Don Black, Christopher Hampton, tłumaczenie na jęz. polski: Małgorzata Lipska (2004)